piątek, 1 sierpnia 2014

Niczego nie planując

Podróże i przygody tak mają, że czasem dobrze ich nie zaplanować. Nie mówię, że całkiem, ale...
Powrót do Polski do Warszawy przewidziany mieliśmy na 1.08. na godzinę 14:40. Tzn po prostu takie było połączenie, a nie, że planowałam. Polskimbusem mieliśmy jechać o 19:00. Bilet o tej godzinie był tańszy, a lecąc już włoskimi liniami lotniczymi woleliśmy mieć odpowiednio długą przerwę pomiędzy.
Od trzech tygodni nie obowiązywały mnie dni tygodnia tylko daty, które wiązały się jedynie z tym, że tego-a-tego dnia musimy być tam-a-tam, żeby... oddać samochód, polecieć samolotem czy coś-tam.
Przylecieliśmy przed czasem, lot w UE, więc żadnych odpraw, bagaż pojawił się po paru minutach. Dużo czasu, który zapełnił się szybkim spotkaniem z koleżanką Kuby. Jadąc do centrum, ogarniając powoli czas, zrozumiałam:
wylądowalam w centrum Warszawy 1.08. dokładnie na godzinę W. Ciarki na plecach.
A przygód przez nieplanowanie było więcej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz