A w tym roku wyjątkowo na zachód. Najbardziej zachodni zachód jak się da.
Zostawiam Kubę The Cat :(, lamę Lamę, zabieram wielką walizkę, szpilki, Pana Szczura, Kubę NieKota i lecę do Kalifornii... na wesele.
Wcześniej były zaproszenia, rozmowy, propozycje, załatwianie wizy, kupowanie biletów, rezerwacje noclegów, zmiany planów, stres i dziesiątki godzin czatowych rozmów. A potem przyszło postanowienie, że tym razem nie będę się wymawiać zmęczeniem, brakiem czasu i internetu, na fb zamelduję się w każdym mieście/miejscu, a tu będzie pisać, co gdzie, jak i za ile :)
Mam nadzieję, że przynajmniej Ewa skorzysta z tego planując swój wyjazd we wrześniu.
Następny będzie post o Krakowie, bo podróż zaczęła się tam :)
Kalifornia???? OMG!!! Też chcę!! :) :) :) jak wspaniale! :)
OdpowiedzUsuńto odkładaj grosik do grosika i leć :)
OdpowiedzUsuńa póki co zaglądaj tutaj jak pojadę, to pewnie będzie prawie tak jakbyś była ze mną ;)
PRAWIE. :P ;)
UsuńxD
Usuń